Zaraz, ile ja mam lat?! Kilka przemyśleń o ubieraniu się w zgodzie z metryką
Znacie to uczucie, kiedy spytani o wiek, musicie się chwilę nad tym zatrzymać i pomyśleć, a właściwie POLICZYĆ? Ile to było? Jeszcze 33, czy już 34? Ja tak często mam, a gdy w końcu wytypuję poprawną liczbę, pojawia się lekkie ukłucie zdziwienia. To już tyle?
Tak, to już tyle.
Mam 34 lata, dwoje dzieci, stałą pracę i siwe włosy. Tydzień temu kupiłam spodnie i bluzę w sklepie młodzieżowym. Spójrzcie tylko na paragon:
Jak do tego doszło? Cóż, należy się tu chyba kilka słów wyjaśnienia.
Ostatnio naprawdę bardzo rzadko bywam w centrach handlowych.
Spowodowane jest to nie tylko brakiem czasu, ale też powrotem na łono second handów (internetowych). Jednak gdy starsza córka przez zimę wyrosła z większości ubrań, postanowiłam załatwić braki jednym wyjściem do galerii handlowej. Przy okazji (to bardzo istotne!) chciałam spojrzeć, czy nie ma dla mnie mom jeans. Nie było. Tzn. były, lecz nie na mnie: przy moim wzroście wszystkie nogawki zwężają się na wysokości moich łydek. Sprawiło mi to dużą przykrość (jak oni tak mogą, szyć wszystko na metr siedemdziesiąt?!), więc po drodze, aby nie myśleć już o spodniach, wstąpiłam do salonu Ryłko. Tam, dziwnym trafem, czekały na mnie buty idealne, takie, na jakie napatrzyłam się na blogu Marii z Ubieraj się klasycznie. W tych butach poczułam się poważna, dorosła, trochę w nurcie power dressing. Do pełnego anturażu brakowałoby mi tylko damskiego garnituru i aktówki.
Tymczasem ten nieplanowany zakup sprawił, że resztką sił zajrzałam jeszcze do owego młodzieżowego sklepu. A tam stało się coś dziwnego. Kupiłam jeansy w czarno-białe pasy, z wystrzępionymi nogawkami, w których spokojnie mogłabym jechać na festiwal Jarocin ’85…
Otrzeźwienie przyszło w domu.
Przymierzyłam je przed lustrem i spanikowałam. Coś ty zrobiła? – myślałam. W moim mózgu ruszył licznik: 15, 16 , 17…34! Do tego jeszcze spojrzałam na paragon. Jeansy dziewczęce. No tak, nie mogę tak iść do pracy, nie mogę tak iść po dziecko do przedszkola, to zupełnie nieodpowiednie, niedopuszczalne!
Spakowałam spodnie z powrotem do reklamówki, z postanowieniem zwrócenia ich do sklepu przy najbliższej okazji. Jednak coś we mnie się buntowało. Ale jak to? Przecież te spodnie mi się podobają. Nie chcę ich oddawać.
Przymierzyłam raz jeszcze, tym razem z nowymi butami. Spodnie trochę złagodniały. Do tego czarny golf i gruba wełniana kamizelka. Poczułam się bezpieczniej. Bardzo ostrożnie dodałam małe kolczyki – kamyczki. Jest ok, punkowe spodnie okiełznane.
I jeszcze kilka detali:
Zagadnienie „ubiór a wiek” można by rozwijać jeszcze długo.
Znalezienie balansu między naszymi przyzwyczajeniami modowymi, trendami i aktualnym etapem w życiu z pewnością nie jest łatwe ani oczywiste. Ja przyjęłam metodę intuicyjną: choć wiem, że już nikt nigdy nie spyta mnie w sklepie o dowód, nie chcę się wyzbywać tej zbuntowanej dziewczyny we mnie. Nie chcę się też na siłę odmładzać. To, czego chcę, to czuć się dobrze i komfortowo: ubrana, a nie przebrana.
4 komentarze
Marta
Hej! Czyżby to był pierwszy komentarz?:) Ostatnio kilka razy zawitalam do second handu i uwagę zwróciła koszulka, w różowym kolorze, z duzym napisem po angielsku. Na początku sie wzbranialam, myslalam, ze nawet po domu moze mi byc glupio w niej chodzic, ze 15 lat temu moglam w niej isc do gimnazjum. Nie kupilam jej. Jednak nie moglam o niej zapomniec 😀 Nastepnego dnia poszlam tam, kupilam ja, co najlepsze, zalozylam ja na spotkanie z koleżanka do kawiarnii!:)))) Jakis czas temu zauwazylam, ze jesli poczatkowo mam obawy co do jakiegos oryginalnego ciucha, innego niz nosze zwykle, to warto je przelamac i go kupic 😀
Tez nie do konca ogarniam ile mam lat, a tez po 30 jestem..!
admin
Cześć Marta, tak, to pierwszy komentarz, nawet nie wiesz, jak się cieszę 🙂 No i przepraszam, że zatwierdzony dopiero teraz – jeszcze nie ogarniam do końca aspektów technicznych blogowania 😉 Ja tez tak czasami mam, że robię swoiste podchody do niektórych ciuchów, ale zdecydowanie częściej zdarza mi się to przy zakupach on-line (choć nie tylko!). Swoją drogą – całe szczęście, że nikt Ci nie sprzątnął tej koszulki sprzed nosa – w lumpeksach różnie bywa 😉 No i ciekawa obserwacja, jeśli chodzi o te nasze „opory” – rzeczywiście czasami może być to sygnał, że jakieś nasze tłumione „ja” chce dojść do głosu. Warto go posłuchać.
Pozdrawiam 🙂
Natalia
Cześć! Twój post bardzo przypomina mi o moim własnym podejściu do pewnych ubrań. Mimo że mam „zaledwie” 19 lat to są rzeczy, które snią mi się po nocach, ale gdy mam w nich gdziekolwiek wyjść, to najzwyczajniej panikuję i szybko przebieram się w znoszony tshirt i jeansy. Ostatnio jednak udało mi się w końcu wyjść do ludzi w przepięknej, długiej do połowy łydki vintage sukience. I po długich narzekaniach, że ja nie powinnam, bo jestem niska itp itd, to ostatecznie po jakiejś godzinie czułam się tak pewna siebie i kobieco jak jeszcze nigdy w życiu! Niezależnie od wieku i urody, wszystkie jesteśmy wrażliwe na opinie innych. Powinnyśmy zdecydowanie bardziej zacząć myśleć o tym by czuć się świetnie i nosić to co NAM się podoba.
PS. Spodnie i cała stylizacja świetnie na Tobie wyglądają! Genialnie!
PSS. Mocno inspirujesz do założenia własnego bloga… 😉
Joanna
Cześć Natalio 🙂 masz 100% racji, warto przestać myśleć „oczami” osób postronnych i zacząć spełniać fantazje ubraniowe, nie tylko przed lustrem w bezpiecznej przestrzeni własnego domu. Myślę, ze to trochę kwestia treningu i nabrania umiejętności ignorowania spojrzeń przechodniów – lub wręcz przeciwnie – czerpania z nich satysfakcji 😉 Dziękuję ci bardzo za miłe słowa i cieszę się niezmiernie, że Cię zainspirowałam do pisania. Będę trzymać kciuki!