power dressing
Inspiracje

Pomarańczowa alternatywa – power dressing po wrocławsku

Temat damskiej mody biznesowej już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie. Mężczyźni mają w tym względzie zdecydowanie prościej: dobrze skrojony garnitur, koszula, krawat i gotowe. Tymczasem kobiety mamione są przez najnowsze trendy: w tym sezonie falbany, w innym kwiatowe wzory, w jeszcze innym koronki. A latem? Latem to już zupełny zawrót głowy. W gąszczu drogowskazów, stylów i trendów postanowiłam  poszukać swojego „złotego środka”.

Większość dnia spędzam w pracy.

Tak mówi bezlitosna matematyka. Mimo to w dotychczasowych wpisach nie poświęcałam zbyt wiele uwagi stylizacjom „do pracy”. Trochę zahaczyłam o ten temat we wpisie o punkowych spodniach oraz o spódnicy z liceum. Wynika z tego jedno: mój strój do pracy nie odbiega jakoś szczególnie mocno od mojego stroju codziennego.

Dopiero w obliczu żaru lejącego się z nieba, w ostatnim wpisie na Instagramie, pochyliłam się nad tzw. biznesowym dress code.

Choć właściwie przyrostek „biznesowy” zamieniłabym w moim przypadku na „biurowy” – w żadnym wypadku nie czuję się businesswomen, ani nie aspiruję do takiego miana. Pracuję w korporacji, na „ołpenspejsie”. Nie mam bezpośredniego kontaktu z klientem i nikt nie wymaga ode mnie ani od moich współpracowników klasycznej elegancji biznesowej. I całe szczęście.

Nie jest jednak tak, że nie znoszę tego rodzaju stylizacji.

Z przyjemnością patrzę na dobrze ubrane kobiety biznesu – częściej na zdjęciach, bo na żywo nie mam zbyt wielu okazji. Na świetnie skrojone żakiety, bluzki ze szlachetnych materiałów, dyskretne dodatki. Wiem jednak, że bardzo męczyłoby mnie ubieranie się tak na co dzień. Na pewno próbowałabym nadać takim zestawom odrobinę charakteru. Choć trochę przełamać dyktującą porządek poprawność.

Przyznam jednak, że dla takiego garnituru jak ten mogłabym na jeden dzień wziąć na swoje barki ciężar prowadzenia dużego przedsiębiorstwa:

Zródło: Instagram @monikakaminska_official

 

Jeśli są tu jakieś businesswomen z krwi i kości lub „kobiety sukcesu” in spe – serdecznie polecam Wam sklep Moniki Kamińskiej oraz jej profil na Instagramie. Znajdziecie tam, jak deklaruje filozofia marki, „eleganckie ubrania z naturalnych tkanin”. Tylko tyle i aż tyle. Myślę, że gdybym miała piastować jakieś poważne stanowisko, na pewno zainwestowałabym w garnitur z jej kolekcji. Warto zaznaczyć, że sklep oferuje również koszule, spódnice i sukienki, zatem również zwolenniczki bardziej tradycyjnego podejścia do mody damskiej znajdą coś dla siebie.

Tymczasem ja mogę pozwolić sobie na dużo więcej swobody i pobawić się pojęciem „moda biznesowa”, interpretując je w dowolny sposób.

Ostatnio dość mocno pociąga mnie moda z lat 80., w tym formalna elegancja z tamtych czasów. Nie sposób nie nadmienić przy tej okazji pojęcia „power dressing” – czyli stroju, który ma dodawać kobiecie autorytetu, osadzać ją w zmaskulinizowanym świecie biznesu w roli równorzędnego partnera, a nie ozdoby. Jeśli jesteście bardziej zainteresowane (a może też zainteresowani ?) tym tematem, odsyłam Was do wyczerpującego artykułu na blogu Moniki Kamińskiej.

Dziś chciałabym Wam pokazać moją interpretację damskiego garnituru – choć tak naprawdę to, co mam na sobie, garniturem nie jest.

Z modą jest tak, że nasze wybory, nasze gusta to jest tak naprawdę wypadkowa różnych obrazów, które chłoniemy z otoczenia. Dla mnie inspiracją bywa zarówno interesująca bryła budynku, jak i nastrój piosenki, jednak bez wątpienia wpływają na mnie też te bardziej bezpośrednie źródła jak zdjęcia i filmy.

W przypadku tej stylizacji można dopatrzeć się mojej fascynacji netflixowym serialem „Dark”.

Pomijając jego pokręconą, mroczną fabułę, w której zatraciłam się latem zeszłego roku: ten serial to prawdziwa uczta dla fanów mody. Mamy tu przekrój trendów z różnych epok: od współczesności, przez lata 80., 50. , aż do futurystycznej wizji czasów post-apokaliptycznych. Wszystko to odmalowane z ogromną dbałością o szczegóły i podane w wyjątkowo estetycznej formie.

Pod względem stylizacji najbardziej zapadła mi w pamięć Claudia – postać pojawiająca się w tej części historii, która rozgrywa się w latach 80. Ta bezkompromisowa, pewna siebie dojrzała kobieta przejmuje dowodzenie elektrownią atomową, wnosząc powiew zmian w zastany męski świat. Stroje Claudii to stuprocentowy, pełen koloru i fantazji power dressing:

Źródło: Instagram  @dark0ficial

Teraz czas na moją interpretację power dressing.

Ponieważ miało być alternatywnie, postawiłam na pomarańcz – w końcu mieszkam we Wrocławiu i pamięć o Pomarańczowej Alternatywie zobowiązuje!

power dressing

power dressing

power dressing

power dressing

power dressing

power dressing

power dressing

Główną rolę gra tutaj geometryczny, w 100% jedwabny żakiet od Abracadabra.shop – sklepu z wyselekcjonowaną odzieżą używaną. To niebanalne okrycie stało się środkiem ciężkości, pod który zgrałam całą resztę stroju. Dobrałam do niego pomarańczowe spodnie z Top Secret (tu niestety już nie ma jedwabiu, tylko tani poliester…) oraz klasyczne czarne mokasyny Ryłko. Całość jest bardzo prosta w formie, palmę pierwszeństwa oddając zdecydowanym kolorom. Z dodatkami też zaszalałam: na uszach prezentuję moje ulubione klipsy vintage przywiezione z targu staroci w Lizbonie – zapłaciłam za nie całe 1 euro. Do tego unikatowa kopertówka ze słomianą ozdobną plecionką – lumpeksowy łup sprzed ponad dekady.

Za zdjęcia odpowiada niezawodna Magda ze Studio Pomelo, która zapracowanej kobiecie biznesu zaleciła bliski kontakt z naturą. Wiadomo: work-life balans to priorytet 😉

Na koniec wrzucam jeszcze moją ulubioną reklamę z lat 90. z pięknym przykładem letniej stylizacji biznesowej.

Kto z Was pamięta ten oberwany obcas? Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że w tamtych czasach ta pani była moją idolką 😉

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *